(…)
Częste mycie skraca życie. W Europie pomysł, by mydłem myć się na co dzień, przebijał się bardzo powoli. Do połowy XIX wieku. Mydło długo było tylko dla bogaczy. I miało bardzo poważnego wroga: Kościół.
Kler odradzał kąpiele jako grzeszną, pogańską rozrywkę. Duchowni z ambon grzmieli na próżnych (czytaj: myjących się) wiernych. Średniowieczni asceci w brudzie widzieli cnotę. Święta Agnieszka nie umyła się ani razu, święty Bernard zwykł mawiać, że tam, gdzie wszyscy śmierdzą, nie czuć nikogo, brud wychwalał też święty Franciszek z Asyżu.
Zdaniem Katherine Harvey, historyczki średniowiecza z University of London, kler był grupą społeczną, która w średniowieczu prezentowała najniższy poziom higieny. Ma tego dowodzić cała ewidencja pasożytów znajdowanych w trumnach i ciałach osób duchownych po śmierci – od pcheł po glisty ludzkie i tasiemce. Z higieną zwykłych ludzi, jak pisze Harvey, było trochę lepiej: może nie myto codziennie genitaliów (ten podejrzany zwyczaj przypisywano Żydom), ale bieliznę prano często, a dobra żona musiała dbać o to, by w łóżku nie było pcheł. Około XI wieku w miastach Europy powszechne były też łaźnie publiczne.
(…)
#bekazkatoli #historia #kosciol #chrzescijanstwo
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,26426672,obrzydliwosci-w-sluzbie-czystosci-brudne-dzieje-mydla.html